Od Arki do galernika

 



Czy już czytałeś?

Władysław Panasiuk

„Człowiek człowiekowi wilkiem” – to najłagodniejsze z możliwych określeń przedstawiające stosunki międzyludzkie. Może to i bolesne stwierdzenie, ale zważywszy na fakty pozbierane z okruchów historii w pełni uzasadnione. Kto dzisiaj chce powracać do dawnych czasów, kiedy okrojone wiadomości w mediach potrafią nas w zupełności zadowolić.

A może nie jesteśmy ciekawi skąd pochodzimy i jakie losy gotowano naszym pradziadom. Niekiedy zaczynam wierzyć Darwinowi i jego wyrafinowanym teoriom. Jeśli nie znamy własnego pochodzenia i nie dochodzimy przeszłości – to kto wie jakie wiatry nas przywiały na ten ląd. Owe wichry potrząsały ludzkością od lat zarania, już starożytność wymyślała jak ujarzmić nieobliczalnego człowieka, jak zastopować jego nadmierne rządze i zapędy.

Dlaczego wiedząc tak dużo - wiemy aż tak mało?  Często narzekamy na ówczesny świat, zauważamy zło (i słusznie), którego jest coraz to więcej. Nie zwracamy jednak uwagi na jego pochodzenie, kto je zasiał, kto je w nas zaszczepił. Już wielokrotnie pisałem o cechach jakie człowiek posiada i o złudnych zamiarach. Z natury homo sapiens stworzony jest przez komórkę kombinacji. Potrafi niczym wiertło zagłębiać się w rzeczy wydawałoby się dla niego niedostępne, często i niepotrzebne.

Zbytnia ciekawość z reguły nie jest dobrą przewodniczką i czasami prowadzi na manowce. Najgorszą jednak zadrą jest wbita w serce nienawiść, która dąży za wszelką cenę krzywdzić drugiego człowieka, nawet sponiewierać do nieludzkich granic. Poniżanie, zadawanie bólu potrafi sprawiać istocie podobnie myślącej wielką przyjemność. Z powyższego wynika, że każdy posiada własne źródła, z których tryskają satysfakcje. Jak świat istnieje tak długo rodzi się dobro i zło.Trwa tyle samo, co ludzkość, bo z niej jest zrodzona.  Chciałbym przybliżyć losy człowieka związanego od zawsze z morzem. Pokazać morskie groźne piękno i odkryć przyczynę wylanego potu i łez, które dodatkowo zasoliły i tak już słoną wodę.

Nie wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że dno morskie jest wielkim cmentarzyskiem. Że wycie fal potęgują jęki cierpiących istot. Morze jest mi o tyle bliskie gdyż miałem okazję przez kilka ładnych lat z nim obcować. Usypiało mnie swoją niesamowitą ciszą i budziło spadającymi gromami. Takie jest morze, a jaki potrafi być człowiek? Już za czasów Noego Bóg postanowił ukarać złych ludzi potopem. To właśnie korab ręką Boga uratował od całkowitej zagłady ludzi i zwierzęta.  W oczach Boga Noe był  jedynym człowiekiem prawym i sprawiedliwym dlatego Bóg postanowił ocalić Jego z całą rodziną (8osób).

Choć były to odległe czasy Arka spełniała standardy statku pełnomorskiego. Fenicjanie, Chińczycy i kilka innych narodów już 4.000 lat temu budowali statki pełnomorskie. Arka nie miała steru, ani silnika - więc mogła tylko utrzymać się na powierzchni wody dryfując.( Na internecie można wyczytać, że” Arkę zbudowali amatorzy, a Titanica profesjonaliści”). Jeśli Bóg jest amatorem… to ten ktoś ma dość ograniczoną wiedzę. Przecież to sam Stwórca podał Noemu wymiary i nakreślił dane, na których oparła się barka. Bóg nakazał zbudować statek z drzewa cyprysowego, które jest lekkie i wytrzymałe.

Oczywiście 120 lat wcześniej kazał je zasadzić (Noe w okresie potopu miał 600 lat, a w ogóle żył 950). Stwórca podał Noemu wymiary Arki 300x50x30 łokci, co odpowiada137x23x14 m. Właśnie taka proporcja 30x5x3 zapewnia maksymalną stabilność. Jeśli  proporcja długości statku do szerokości stanowi 6:1 stabilność jest gwarantowana.(obecnie buduje się w skali 8:1 z myślą o szybkości). Dno Arki było płaskie podobne barkom (nie miało kila), a dodatkową stabilność utrzymywały kamienne kotwice mocowane na linach na każdej burcie. Tak przynajmniej wtedy budowano statki, które potrafiły oprzeć się nawet 30 metrowej fali. Arka ( mająca trzy pokłady) zbudowana według Bożego zamysłu przez rok dryfowała, by osiąść na szczycie pasma gór Ararat (dzisiejsza Turcja).

Pierwsze budowane statki napędzane były wiosłami, troszkę później z pomocą wioślarzom przyszły skąpe żagle. Za najlepszych żeglarzy starożytności uchodzą Fenicjanie zamieszkali u wybrzeży dzisiejszej Syrii i północnej Palestyny. Było to „skrzyżowanie dróg” wielkiego szlaku prowadzącego do bogatej Babilonii i Egiptu. Fenicjanie korzystając z dostępnego im budulca rozwijali i doskonalili swoje floty. Opanowali nawigację, co świadczy opłynięcie w VII w.pne Afryki (podróż trwała trzy lata). W VIII w pne produkowano już okręty o dwu rzędach wioseł i rejowym żaglu ( później podwójnym). Rzeźbiona dziobnica miała najczęściej kształt rogu lub taranu, co miało wielkie znaczenie w walce.

Wśród kilku rodzajów okrętów, była również Galera o napędzie wiosłowym często wspomaganym przez żagle. Okręt używany był przede wszystkim na Morzu Śródziemnym od czasów starożytnych (Egipt, Fenicja, Grecja, Kartagina, Rzym, Bizancjum) aż do XIX w. Do wiosłowania wykorzystywano niewolników, jeńców lub skazańców. Nazwa pochodzi od ryby (galeos), której głowa do złudzenia przypominała dziób galery. Świetność epoki galer kończy bitwa pod Lepanto w 1571 r, w której to spotkało się 550 galer w wojnie ligi (Hiszpania, Wenecja, Genua) z Turkami osmańskimi. Galery były niezwykle smukłe ponieważ ich stosunek szerokości do długości wynosił 1:6, a nawet 1:9, co pozwoliło osiągać niezłe szybkości. Na jedną burtę przypadało 20 do 26 wioseł, przy czym jedno wiosło ważyło od 130 do 250 kg, obsługiwało go 5 do 8 galerników. Przed bitwą żagle były refowane i galera zdana była na łaskę wioślarzy.

Główną bronią galer był taran (potem również tarany boczne) służące do taranowania przeciwnika lub połamania ich wioseł. Od XV w. na galerach pojawiają się działa. Kiedy galery zbliżały się do portu przyciągały wzrok tłumów. Ich oczy wpatrywały się w wielkie smukłe łodzie, których rufy zdobiły rzeźby wykładane perłami czy nawet diamentami. Zachwyt mijał, a czar pryskał, gdy łódź przycumowano do brzegu. Powodem był odór ludzkich odchodów, potu, brudnych i ropiejących ciał setek galerników. Historia galerników bywała różna. Były okresy kiedy byli ludźmi wolnymi, a zajęcie to było jedynym i to nieźle płatnym zawodem.

W większości jednak był długi okres, który dla wielu istnień ludzkich był piekłem. Ogrom ludzkiego cierpienia tamtych czasów trudno sobie dzisiaj wyobrazić. Na pokładzie o wymiarach 45 na 9 metrów pracowało ponad 400 wioślarzy. Przykuci łańcuchami do swoich stanowisk przybywali na nim praktycznie przez cały czas swojego bytowania. Tam jedli, spali, załatwiali swoje potrzeby fizjologiczne bez względu na porę roku, temperaturę i pogodę. Jedynym marzeniem galernika było - przetrwanie. Wszystko co mieli to kawałek ławki i brudnego pokładu. Byli to z reguły skazańcy i drobni przestępcy.  W XVII w. rzadko wykorzystywano galery do celów wojskowych, jednak Ludwik XIV znany ze swoich kaprysów i zachcianek postanowił mieć największą flotę śródziemnomorską złożoną z galer.

Nie zamierzał jednak płacić, a ambitne plany króla wymagały coraz więcej ludzi, zwłaszcza, że połowa z nich miała czelność umierać w pierwszym roku. Minister finansów króla Colbert wpadł na genialny pomysł. Nakazał sędzim w imieniu króla by ci wydawali jak najwięcej wyroków skazujących, a karę śmierci zamienić na galery. Posłuszny wymiar sprawiedliwości wykazywał się sumiennością. Skazywano nawet za kradzież bochenka chleba. Nie było to nowością, już w przeszłości stosowano takie praktyki, lecz podyktowane było to wojnami. Nawet wtedy skala była mniejsza i czas trwania ograniczony. Na przełomie XII i XIII wieku na galery w samej Francji skazano 60.000 mężczyzn.  

Kim byli?  Połowa z nich to pospolici przestępcy, od morderców po drobnych złodziejaszków i przemytników. Byli to również dezerterzy, tym okaleczano nosy i uszy i znaczono policzki godłem królewskim. Wszystkim golono głowy. Obrazy skutych i bitych były dość częste w tamtych czasach, jednak nie wzbudzało to żadnego współczucia. Pół metra ławki wystarczało, by ciężko pracować. Było ciasno, a każde wiosło miało 12 metrów długości i ważyło minimum 130 kg. Obsługiwało go 4 ludzi. Wielogodzinne wiosłowanie było istną katorgą: zrywano mięśnie i stawy.

Rytm wiosłowania wyznaczał świst bata spadający na głowę lub ramiona, wdzierający się coraz głębiej w skórę.   Nadzorca tym sposobem zaspokajał swoje sadystyczne pragnienia. Siedzieli 1 metr powyżej linii wodnej, ciągle przemoczeni, a ich rany żarła sól morska. Porcje żywności były głodowe: dziennie 2,5 funta sucharów i wodę. Suchary stęchłe i obgryzione przez szczury. Kiedy ktoś ustawał w wiosłowaniu, dotąd był bity aż dorównał rytmowi innych, a jeśli nie wyrzucany był za burtę - jak śmieć. Nie zdarzało się by kogoś zwolniono przed odbyciem kary, w większości przypadków karę zawsze wydłużano. Rzadko zdarzało się by udało się komuś uciec. Goleni na łyso, często oszpeceni, z tatuażami na twarzach szybko zostawali zidentyfikowani i denuncjowani. Społeczeństwo z wielką niechęcią odnosiło się do nich. Wielu zsyłano na galery z powodu wyznania.

Pewne i słuszne sposoby nawracania heretyków na katolicyzm to: szubienica, łamanie kołem, stos oraz galery – brzmiało dumne hasło. Wielu skazańców po odbyciu kary pozostawało galernikami – bojąc się powrotu do normalnego życia. Ich jedynym przywilejem było to, ze mogli zapuścić włosy i nie byli już przykuci. Ile warte jest życie – najlepiej wiedzieli galernicy, którym nigdy nie pozwolono być ludźmi. Bat odebrał im nawet nadzieję, a ludzie resztę godności.  

Cóż przy powyższym opisie  może znaczyć powiedzenie: człowiek człowiekowi wilkiem! Jeszcze nie ma takich słów, które potrafiłyby określić granicę ludzkiego postępowania.  Każdy statek czy narzędzie stworzone przez człowieka może mieć dwa przeznaczenia. Arka służyła do ocalenia ludzi, galery do męki, a potem zabicia. Dwa podobne statki, a jak różne ich przeznaczenie.                              

Władysław Panasiuk

VideofactPublicystykaEncyklopedia Emigracji