Zbigniew Herbert

 



Czy już czytałeś?


Bóg wyrzekł słowo stań się, Bóg i zgiń wyrzecze
Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,
Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona
Obleją, jak Moskale redutę Ordona:
Karząc plemię zwycięzców zbrodniami zatrute,
Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swą redutę.

To była poetycka wizja apokalipsy atomowej XX wieku, kiedy Rosja Sowiecka - imperium zła - w apogeum swej potęgi polityczno-militarnej dążyła do panowania nad światem. Poeci miewają czasami takie wizje. Tak skomentował słowa Adama Mickiewicza Zbigniew Herbert. To bardzo ważna opinia dla historii literatury polskiej i w ogóle dla historii Polski. Był 5 grudnia 1994 roku - rocznica urodzin Marszałka Piłsudskiego. Dochodziła północ. Siedziałem obok wielkiego polskiego poety w jego gabinecie. Prosił mnie o przedstawienie fragmentów mojej książki o pułkowniku Kuklińskim. O tym, jak polski oficer - "Konrad Wallenrod XX wieku" - zapobiegł piekłu III wojny światowej, którą chciała rozpętać Rosja, jak zdobył w Moskwie na wrogu Polski i Ameryki supertajne plany strategiczne agresji na Zachód. Następnie Herbert odczytał mi kolejną wersję swojego listu otwartego do prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Wałęsy:

"Sprawa pułkownika Kuklińskiego stała się sprawą nas wszystkich, apeluje do naszych sumień i obywatelskich postaw. Pułkownik Kukliński jest jednym z nas. Proszę, domagam się, aby jak najszybciej uznać jako nieważny haniebny wyrok śmierci, który nadal ciąży na pułkowniku Ryszardzie Kuklińskim, przywrócić mu wszystkie prawa honorowe i obywatelskie oraz przyznać wysokie odznaczenie wojskowe za jego bezprzykładną odwagę i poświęcenie. (
…) Argument, że pułkownik Kukliński był zdrajcą, w myśl obowiązujących w PRL praw, jest formalnie słuszny, ale całkowicie absurdalny, gdyż musielibyśmy wyrzucić z podręczników szkolnych nazwiska Pułaskiego, Traugutta i Piłsudskiego. (…) Pułkownik Kukliński przez wiele lat toczył samotną walkę, w cieniu grożącej mu w każdym momencie śmierci - o sprawy najważniejsze: prawo do niezawisłości, prawo do obrony zagrożonego bytu państwowego, o godność narodową wreszcie". Na list poety Wałęsa nawet nie raczył odpowiedzieć, za to przy okazji po raz kolejny publicznie nazwał pułkownika Kuklińskiego zdrajcą, tak jak nazywali go komuniści.

Zbigniewa Herberta poznałem w 1990 roku w kilka miesięcy po wyjściu na wolność z więzienia w Barczewie. Byłem jeszcze sponiewierany 5-letnią odsiadką, ale koniecznie chciałem mu powiedzieć, jak niezwykle ważne były dla mnie strofy jego poezji, a już czymś najważniejszym przeczytanie po raz kolejny eseju "Obrona Templariuszy" z tomu "Barbarzyńca w ogrodzie". Przeczytanie nie w domu, nie na ławce w parku, nie w bibliotece, ale w podziemnej celi więzienia w Barczewie, gdzie na ścianach w lutym 1987 r. był szron, a gdzie ja odbywałem swój 90-dniowy karcer. Na książce Herberta była duża fioletowa pieczęć: Zakład Karny Barczewo - Biblioteka. Kiedy mu to wtedy opowiadałem - był wyraźnie wzruszony i to znowu było dla mnie czymś najważniejszym. Później już uważał mnie za swego przyjaciela.

Atakując wielokrotnie Herberta za życia, "Gazeta Wyborcza" w sposób wyjątkowo nikczemny już po jego śmierci usiłowała pomniejszyć znaczenie ostatniej dekady jego życia i twórczości, zarzucając mu przyjaźń z profesorem Jackiem Trznadlem, Zdzisławem Najderem i ze mną właśnie.
Wielki poeta Zbigniew Herbert zmarł 28 lipca 1998 roku. Spoczywa na cmentarzu na Starych Powązkach w Warszawie. Był bardzo polskim poetą i może właśnie dlatego nie dostał Nagrody Nobla. Ale żaden wiersz w całej historii literatury polskiej - od Reya po dziś dzień - nie został przetłumaczony na 43 języki świata i nie jest lekturą szkolną w blisko 50 krajach: "Przesłanie Pana Cogito" - maksimum treści przy minimum słów, jest ponadczasowym, ponadnarodowym przesłaniem Zbigniewa Herberta.

Józef Szaniawski

VideofactPublicystykaEncyklopedia Emigracji