"Deklaracja Intencji" pułkownika Kuklińskiego

 



Czy już czytałeś?


W związku z kolejną wizytą oficjalną prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Stanach Zjednoczonych redakcja "Naszego Dziennika" uzyskała dostęp do doniosłego dla stosunków polsko-amerykańskich dokumentu. Jest to "Deklaracja Intencji" pułkownika Ryszarda Kuklińskiego napisana przez niego w 1971 r. i przekazana Amerykanom rok później w momencie, gdy polski oficer podjął współpracę z wywiadem Stanów Zjednoczonych. Znaczenie tej deklaracji wykracza poza stosunki Polski z Ameryką i jest bardzo istotne dla najnowszej historii politycznej. Napisana po polsku w jednym egzemplarzu "Deklaracja" znajduje się w archiwum CIA w Langley pod Waszyngtonem.

My, Polacy, należymy obecnie do obozu sowieckiego, ale to nie był nasz wybór, to zostało ustalone między wami a Rosjanami. W przypadku wojny, wojny obronnej przeciwko agresji z waszej strony, pozostaniemy z Rosjanami i innymi krajami Układu Warszawskiego. Jest to jednak mało prawdopodobny, jeśli nie wykluczony scenariusz przyszłego konfliktu wojennego w Europie.
Nie chcemy natomiast uczestniczyć w żadnej wojnie agresywnej przeciwko NATO, przeciwko Zachodowi. Czy waszym zdaniem jest szansa nawiązania współpracy między Wojskiem Polskim a siłami amerykańskimi stacjonującymi w Europie po to, by zapobiec wojnie, a w razie jej wybuchu - by pomóc w działaniach w polskim interesie narodowym? To oznaczałoby niebranie udziału wojsk polskich w ofensywie sowieckiej przeciwko NATO i wycofanie się Polski z Układu Warszawskiego.
Chciałbym, przede wszystkim, w imieniu własnym przekazać amerykańskim dowódcom wojskowym zapewnienie, że tak jak ja myśli prawie 30 milionów Polaków. Całym sercem tęsknimy, by wraz z wami znaleźć się w wolnym świecie. Sytuacja mojego kraju nie jest łatwa. Znaleźliśmy się pomiędzy braćmi, których sobie nie wybraliśmy, lecz których narzucił nam los, czyli Związek Radziecki, którego wojska otaczają nas od frontu i od tyłu. Sytuacja jest ciężka. Jednak myślę, że w chwilach próby polskie siły zbrojne staną ramię w ramię z armią amerykańską.


W 1971 roku, po tym, gdy wojsko zmasakrowało bezbronną ludność cywilną na Wybrzeżu - pułkownik Kukliński ostatecznie decyduje się na podjęcie współpracy ze Stanami Zjednoczonymi. Zakłada, że wcześniej czy później uda mu się nawiązać z nimi kontakt. Zasadniczym celem jego tajnej misji było od początku nawiązanie współpracy między Wojskiem Polskim a armią Stanów Zjednoczonych. Pierwszym krokiem w tej współpracy było napisanie przez pułkownika studium strategiczno-analitycznego "Rola Ludowego Wojska Polskiego w przyszłej wojnie i wyłączenie LWP z wojny". Ten tajny memoriał przekaże w 1972 roku Amerykanom w czasie pierwszego spotkania.

Doszło do niego 18 sierpnia 1972 roku między godz. 21.00 a 24.00 w Hadze w Holandii. Z Kuklińskim spotkali się wyznaczeni specjalnie przez Waszyngton trzej oficerowie wywiadu amerykańskiego z US Army. Kukliński wykorzystał do tego od dawna przygotowywany rejs studyjny grupy polskich oficerów jachtem "Legia" po Bałtyku i Morzu Północnym.
Kukliński rozpoczął od tego, że przedstawił się, kim jest, z imienia, nazwiska i funkcji w Układzie Warszawskim i w Wojsku Polskim. Następnie złożył napisaną przez siebie w 1971 roku i długo przemyślaną "Deklarację Intencji".

Tych kilka zdań "Deklaracji" rozpoczęło najważniejszą misję wywiadowczą w całym okresie zimnej wojny. Ale "Deklaracja Intencji" pułkownika Ryszarda Kuklińskiego oznaczała coś znacznie więcej. Był to istotny akt polityczny w stosunkach między Stanami Zjednoczonymi a Polską. Akt tajny, ale historyczny i o ogromnej doniosłości. Sformułowany przez pojedynczego polskiego oficera dokument rozpoczynał się słowami - "MY, POLACY". Przechowywany do dzisiaj w tajnych sejfach w Waszyngtonie dokument "Deklaracja Intencji" Kuklińskiego w samej swej istocie stanowił prapoczątek integracji Polski z NATO. Było to na długo przed przyjęciem Polski do Sojuszu Atlantyckiego w 1999 roku. Pułkownik Kukliński, inicjując współpracę Wojska Polskiego z armią Stanów Zjednoczonych, nawiązywał do polsko-amerykańskich tradycji walki o wolność, do tradycji Kościuszki, Pułaskiego i Waszyngtona. W ten sposób te tradycje z okresu wojny o niepodległość USA i walk o wolność Polski zostały odnowione w 1972 roku. Zarazem stanowiły początek sojuszu USA i Polski w ramach paktu NATO. Kukliński nawet nie domyślał się wtedy, że na przełomie XX i XXI wieku będzie powszechnie nazywany pierwszym oficerem Wojska Polskiego w NATO.

Kiedy decydował się na podjęcie współpracy ze Stanami Zjednoczonymi, rządzony przez Leonida Breżniewa Związek Sowiecki przeżywał apogeum swej potęgi polityczno-militarnej. Komunizm dążył do panowania nad całym światem i wydawało się to wtedy realniejsze i groźniejsze niż kiedykolwiek wcześniej, poczynając od roku 1920, kiedy Armia Czerwona ruszyła na Zachód pod złowieszczym bolszewickim hasłem: "Przez trupa Polski do serca Europy".

Te same komunistyczno-bolszewickie idee wsparte zostały bowiem atomową potęgą i atomowym szantażem Kremla. Wydawało się wtedy, na początku lat 70. XX wieku, w samym środku zimnej wojny, że czas pracuje na korzyść Rosji Sowieckiej, tym bardziej że w Europie Zachodniej narastały tendencje pacyfistyczne, antyamerykańskie i prosowieckie. Pojawienie się w takiej sytuacji politycznej polskiego oficera wysokiego szczebla stanowiło zaskoczenie dla wywiadu amerykańskiego.

Polak zgłosił się sam, z własnej inicjatywy, dobrowolnie, na ochotnika, nie był zwerbowany przez CIA ani inne służby amerykańskie, a co najważniejsze, wypowiadał się w imieniu Polaków i Wojska Polskiego. Czegoś takiego dotąd nie było i Amerykanie zetknęli się po raz pierwszy z kimś takim jak pułkownik Kukliński. On sam wspominał później swoje pierwsze tajne spotkanie z Amerykanami:

"Jak się później dowiedziałem z dokumentów na mój temat, byli całkowicie zaskoczeni tym, co powiedziałem.
To ich przerosło. Zresztą tego się spodziewałem i nie liczyłem na natychmiastową odpowiedź. Pierwsze spotkanie musiało być takie: deklaracja intencji i ogólny zamiar. Podziękowali za inicjatywę, żałowali, że nie możemy porozmawiać dłużej, nalegali na następne spotkanie. Oczywiście, nagrywali wszystko i ja o tym wiedziałem. Skończyliśmy krótko po północy i odwieźli mnie w ciemne miejsce w pobliżu jachtu".
Kukliński od samego początku miał pełną świadomość tego, co zrobił, spotykając się z grupą oficerów wywiadu amerykańskiego, a zwłaszcza z faktu, że poza "Deklaracją Intencji" przekazał także cały szereg ważnych informacji dotyczących Armii Sowieckiej. Wręczył też napisany wcześniej przez siebie w 1971 r. wspomniany wcześniej memoriał analityczno-strategiczny "O wyłączeniu Wojska Polskiego z wojny". Było to poważne studium, pierwsze, ale nie jedyne, które polski oficer napisał dla polityków i generałów amerykańskich.

Już później powiedział o początku swej współpracy z USA: "To nie Amerykanie mnie, ale to ja ich zwerbowałem do działań na rzecz Polski".

Tajne, superkonspiracyjne rozmowy z polskim oficerem prowadzili wytrawni i doświadczeni w walce z komunistyczną Rosją agenci CIA: pułkownik Henry P. Morton oraz Walter Lang. Z rozmów tych sporządzili kilka ściśle tajnych raportów i przesłali razem z "Deklaracją Intencji" dla Richarda Helmsa - dyrektora Centralnej Agencji Wywiadowczej Stanów Zjednoczonych. Helms otrzymał w siedzibie CIA w Langley pod Waszyngtonem pierwsze wstępne charakterystyki Ryszarda Kuklińskiego. Już wtedy, latem 1972 r., Polak wydawał się dla Amerykanów kimś nadzwyczaj ważnym. Z czasem stał się najważniejszym agentem wywiadu amerykańskiego w całym Imperium Zła i w ogóle jednym z najważniejszych w historii USA. Szef CIA przeczytał w raporcie, że Ryszard Kukliński:
"Jako Polak i patriota bez odrobiny sympatii do Sowietów uznał, że powinien wspierać Zachód. Imponował odwagą... 'Dajcie mi dyktafon i wybierzcie temat, a powiem wam wszystko, co wiem...'. Jest jak wodospad.

Jest typem 'wojskowego', a nie 'oficera wywiadu'. 'To bardzo szczery człowiek albo piekielnie dobry aktor'. Przypominał mi własne doświadczenia z czasów II wojny światowej. 'Krótko mówiąc, to Polak'" - raportował pułkownik Morton.
"Moja ocena motywów działania Kuklińskiego: 'najwyraźniej czysto ideowych, popartych silnym patriotyzmem i antysowietyzmem'. Jest bardzo - 'poważny', 'zdecydowany', 'dumny', 'inteligentny', 'szorstki'. 'Wydaje się, że mamy do czynienia z człowiekiem o zdecydowanie ponadprzeciętnej inteligencji i zdolnościach'. Ma około metra siedemdziesięciu centymetrów wzrostu, waży około 75 kilogramów i jest dobrze zbudowany. Mimo iż sam jestem podobnego wzrostu i ważę co najmniej 5 kilogramów więcej, to nie chciałbym się z nim boksować, stoczyć zapaśniczy pojedynek ani w jakikolwiek inny sposób zmierzyć z nim fizycznie. To typ twardziela, chociaż jest drobny. Ma zmierzwione blond włosy, przeszywające spojrzenie błękitnych oczu oraz gesty i nawyki człowieka o niewyczerpanej, lecz wciąż tłumionej energii. Czasami się uśmiecha, jednak poczucie humoru odgrywa niewielką rolę w jego ogólnych reakcjach i zachowaniach. Jest bardzo polski.

Ze słów Kuklińskiego przebijała pewność siebie, a nawet lekkie poczucie wyższości. Chciał, żebyśmy dokładnie zrozumieli, co zamierza robić i co może nam dać. 'Powiem wam wszystko, co wiem...' - mówił. 'Możecie kopiować wszystkie dokumenty... Pomagając wam, pomagam Ojczyźnie'. Zapewniliśmy go, że w najgorszym wypadku, gdy uzna, że grozi mu aresztowanie i będzie musiał uciekać z Polski, amerykańskie władze udzielą pomocy jemu i jego rodzinie. Kukliński, świadom ryzyka, jakie podejmuje, był zaskoczony tą deklaracją. Zakładał, że ma do czynienia z oficerami amerykańskiej armii i dał jasno do zrozumienia, że działa z pobudek ideowych, a nie finansowych. Chce zostać w Polsce i walczyć przeciwko ZSRR i liczył jedynie na wsparcie w tej walce ze strony Amerykanów. Polska sama nie wybrała sobie miejsca w podzielonym świecie, tłumaczył. Polska armia nie chciała być częścią sowieckiej machiny wojennej. Uważał, że interes Polski był znacznie bliższy interesom Zachodu niż Moskwy i chciał, by Polska została wyzwolona spod dominacji ZSRR. Nie upatrywał wroga w Ameryce i był przekonany, że - dla wzajemnego bezpieczeństwa - armia polska i amerykańska powinny nawiązać kontakt. Doszedł do tego wniosku, będąc oficerem Sztabu Generalnego, w którym miał dostęp do tajemnic wojskowych Polski i państw Układu Warszawskiego.

Niemal przez dziewięć lat uczestniczył w przygotowaniach do 'gorącej wojny' z Zachodem. To, czego był świadkiem, utwierdziło go w przeświadczeniu, że jego kraj znalazł się po niewłaściwej stronie barykady. Jeździł do Moskwy, gdzie nawiązywał bliską współpracę z dowódcami Układu Warszawskiego. Został przez Rosjan doceniony i przydzielono mu opracowanie wszystkich planów wojsk w Polsce. Był głównym autorem planów ćwiczeń 'Lato 70', 'Lato 71' i 'Wiosna 69'. Wszystkie wymagały współpracy z 20-40 generałami i oficerami dowództwa Układu Warszawskiego w Moskwie. Zaproponował ustanowienie tajnego systemu wczesnego ostrzegania Zachodu na wypadek niczym niesprowokowanej, zaskakującej napaści Rosjan. Powodzenie takiego ataku byłoby uzależnione od możliwości przeprowadzenia potężnej grupy wojsk lądowych, znanych pod nazwą drugiego rzutu strategicznego, przez terytorium Polski do Europy Zachodniej. Plan Kuklińskiego zakładał sparaliżowanie systemów łączności i dowodzenia sił Układu Warszawskiego i podjęcie próby zablokowania inwazji sowieckiej. Twierdził, że zna na pamięć lokalizację wszystkich strategicznych dróg, mostów, kanałów, linii kolejowych, wież radiowych i miejsc tankowania paliwa, z których musiałby korzystać drugi rzut strategiczny armii sowieckiej, przechodząc przez terytorium Polski".

Sam Kukliński po wielu latach wspominał ryzyko z podjętej konspiracyjnej współpracy z USA:
"Niekiedy myślałem o tym, co zrobię, jeśli zostanę złapany. Chciałem popełnić samobójstwo. Nie byłem tchórzem, nie uważałem, że robiłem coś złego - przeciwnie, byłem z tego dumny, ale w tamtym systemie nie było szansy, żeby prawda ujrzała światło dzienne. A być torturowanym albo zrobić z siebie małpę - to nie wchodziło w grę. Finał był oczywisty. Tylko w okresie 'Solidarności', w latach 1980--1981, wydawało mi się, że nawet w razie złapania miałem jakieś szanse - bo przecież to Amerykanie pomagali nam przeciwko groźbie sowieckiej inwazji. Teraz myślę, że to była naiwność z mojej strony.
Amerykanie przekonywali mnie, żebym nie próbował się bronić w razie złapania, ponieważ użycie broni byłoby zawsze wykorzystane przeciwko mnie. A ten kraj ma pewien margines siły, dający nadzieję nawet w takich wypadkach. Ja jednak nie wierzyłem w żadne wymiany. Jedyne, co zrobiłem - to przestałem nosić przy sobie broń. Dyskutowaliśmy tę sprawę wiele razy, oni błagali mnie, żebym tego nie brał, ale ja byłem zdecydowany w razie aresztowania zabrać swoje tajemnice do grobu. Wiele razy byłem w znacznie większym niebezpieczeństwie, niż mi się to wydawało.

Nie spodziewałem się, że Związek Sowiecki upadnie. Chciałem wzmocnić Zachód, bo słabość jest zaproszeniem do agresji. Nie byłem na tyle zafascynowany światem zachodnim, żeby w nim żyć, ale chciałem, żeby Polska stała się częścią Zachodu".

Józef Szaniawski

 

VideofactPublicystykaEncyklopedia Emigracji