Reagan - przyjaciel Solidarności 

by Adam Chmielecki,

Jeden z najlepszych prezydentów Stanów Zjednoczonych w historii, prawdziwy konserwatysta, zagorzały antykomunista i autentyczny gorliwy chrześcijanin, człowiek, który rzucił wyzwanie „Imperium zła" i je pokonał. Ale Ronald Reagan, 40 lokator Białego Domu, był także wielkim przy jacielem Polski i Polaków, mimo że jako państwo staliśmy po drugiej stronie zimnowojennej barykady w naszym narodzie widział sojusznika w prowadzonej przez siebie walce „dobra ze złem". Był sympatykiem, wręcz „człowiekiem »Solidarności«". Gdyby żył, miałby 100 lat.

Warto wspomnieć tego wielkiego Amerykanina, ale także po prostu wspaniałego człowieka i chrześcijanina właśnie teraz, na początku 2011 r., obchodziliśmy bowiem niedawno dwie okrągłe rocznice związane z jego osobą – w styczniu 30 rocznicę objęcia urzędu prezydenta USA, w lutym wspomnianą już 100 rocznicę urodzin.

Ronald Reagan był osobą wyjątkową w wielu kontekstach i z wielu powodów – był chociażby najstarszą amerykańską głową państwa (sprawowanie urzędu kończył w wieku 77 lat). Wyjątkowa była także jego droga na szczyty krajowej i międzynarodowej polityki. Życie zawodowe rozpoczął jako aktor filmowy – w latach 30. i 40 XX wieku wystąpił w kilkudziesięciu obrazach, występował również w radiu i telewizji.

Był wysportowany, wysoki i przystojny, nie stał się jednak gwiazdą, a ponieważ miał pasję do działania społecznego i politycznego, porzucił aktorstwo. Początkowo związał się z Partią Demokratyczną, szybko jednak zauważył, że nie jest to miejsce dla osoby o tak konserwatywnym i antykomunistycznym światopoglądzie (Reagan, jako przewodniczący Amerykańskiego Stowarzyszenia Aktorów w latach 50., prowadził antykomunistyczną akcję w środowisku aktorskim USA).

W Partii Republikańskiej kariera przyszłego prezydenta nabrała przyspieszenia. „Przetarciem” było aktywne zaangażowanie się w kampanię prezydencką republikanina Barry’ego Goldwatera w 1964 r. Niedługo Reagan sam stanął w wyborcze szranki i dwukrotnie (w 1966 i 1970 r.) wygrał wybory na stanowisko gubernatora Kalifornii, jednego z najważniejszych stanów USA. W 1980 r. został wybrany na 40 prezydenta Stanów Zjednoczonych, w kampanii wyborczej prowadząc jeszcze mniej więcej wyrównaną walkę z urzędującym prezydentem Jimmym Carterem. W 1984 r. Amerykanie znali go już na tyle, że na drugą prezydencką kadencję wybrali go druzgocącą większością głosów.

Po zakończeniu misji w Białym Domu Ronald Reagan właściwie wycofał się z życia publicznego – miał już blisko 80 lat, poza tym stale pogarszał się stan jego zdrowia, po części w wyniku nieudanego zamachu z 1981 r. (w którym został ranny), a w dużej mierze z powodu postępującej choroby Alzheimera. Jak wspominali jego współpracownicy, prezydentowi jeszcze w trakcie pełnienia funkcji zdarzały się krótkie i częściowe częściowe zaniki pamięci. W 1994 r. Reagan ostatecznie pożegnał się z Amerykanami i wycofał z życia publicznego. Zmarł w czerwcu 2004 r. W 2007 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył go pośmiertnie najwyższym polskim odznaczeniem państwowym, Orderem Orła Białego, który wręczył wdowie po prezydencie USA, Nancy Reagan.

Gdybym miał wymienić dwie najbardziej charakterystyczne cechy Ronalda Reagana, byłyby to głęboki antykomunizm oraz szczere, proste i autoironiczne poczucie humoru. Zacznijmy od pierwszej. Reagan jest obok Papieża Jana Pawła II i brytyjskiej premier Margaret Thatcher jedną z trzech międzynarodowych ikon walki z komunizmem. Dla prezydenta USA rywalizacja Ameryki ze Związkiem Sowieckim nie była „zwykłym” współzawodnictwem mocarstw, grą polityczną na arenie międzynarodowej, ale autentyczną walką dobra ze złem, obroną moralności, prawdy i sprawiedliwości.

Analitycy spraw międzynarodowych wielokrotnie podkreślali, że Reagan zdelegitymizował komunizm moralnie, co miało równie wielki wpływ na koniec zimnej wojny, jak podjęte przez niego realne działania. Taka postawa prezydenta USA wynikała z jego życiowych przekonań, głębokiej ideowości i wiary w Boga, której wielokrotnie dawał wyraz publicznie.

W tym sensie Reagan jest idealnym potwierdzeniem tezy, że nie można rozpatrywać publicznych działań polityków w oderwaniu od ich życia pozapolitycznego. Prawdziwie chrześcijańscy politycy prowadzą politykę odwołującą się realnie do ich przekonań i wiary – i koniec końców w tych kategoriach powinniśmy oceniać ich „kariery”. Reagan taki test zdał celująco. W najważniejszym przypadku, polityki wobec ZSRR, po prostu nazywał rzeczy po imieniu – w swoim chyba najgłośniejszym przemówieniu w 1983 r. określił Związek Sowiecki mianem „Imperium zła”.

W innym przemówieniu kilka lat później nie bał się apelować bezpośrednio do sowieckiego przywódcy Michaiła Gorbaczowa, aby „zburzył ten mur” (dodajmy, że przemówienie to wygłaszał w Berlinie). Za słowami poszły czyny. Reagan zerwał z polityką „odprężenia” (détante), stosowaną wobec Moskwy w mniejszym czy większym stopniu przez większość jego poprzedników. Najbardziej znanym przejawem nowej polityki było rozpoczęcie tzw. programu Gwiezdnych Wojen, czyli wdrożenie nowych technologi i wojskowych, w tym prac analitycznych nad pierwotną wersją tarczy antyrakietowej. ZSRR nie wytrzymał tempa narzuconego przez rywali (w ciągu pierwszej kadencji Reagana wydatki wojskowe USA wzrosły o 30 procent), co w połączeniu z „tendencjami odśrodkowymi” w społeczeństwach bloku sowieckiego doprowadziło do jego upadku.

Drugą cechą charakterystyczną Ronalda Reagana była specyficzna elokwencja, dar zwięzłej, humorystycznej i celnej pointy, zrozumiałej zarówno dla profesora uniwersytetu, jak i robotnika przemysłu samochodowego. Pewnego razu, spytany o swoją strategię wobec Związku Sowieckiego, odpowiedział: „Oni przegrywają, my wygrywamy”. Z kolei, gdy trafił do szpitala po zamachu w 1981 r., tuż przed operacją rzucił do chirurgów uwagę: „Mam nadzieję, że wszyscy jesteście republikanami”.

Tendencje, nazywając rzecz eufemistycznie, o których mowa była powyżej, najsilniejsze były oczywiście w Polsce. Prezydent USA duchowo doskonale rozumiał polskie społeczeństwo, z którym łączyły go głęboka wiara i tradycyjny konserwatyzm. Dlatego, mimo silnej władzy komunistów w Polsce, Reagan traktował polski naród jako sojusznika w prowadzonej przez siebie walce. Stany Zjednoczone wspierały „Solidarność”, także finansowo, a w wiele działań prezydent angażował się osobiście. Sprawy polskie były jednymi z tych, którymi interesował się także na co dzień, m.in. dzięki specjalnym raportom.

Po wprowadzeniu stanu wojennego USA nałożyły na ZSRR i PRL sankcje gospodarcze, które miały zmusić komunistów do ustępstw wobec opozycji. W wymiarze symbolicznym Reagan patronował akcji wyrażenia solidarności z polskim społeczeństwem poprzez zapalenie świeczki w oknie w Wigilię Bożego Narodzenia w 1981 r., kilkanaście dni po wprowadzeniu stanu wojennego. Za przykładem swojego prezydenta uczyniły tak miliony Amerykanów. 30 stycznia 1982 r. Reagan ogłosił Dniem Solidarności z Polską, a 31 stycznia w Białym Domu zorganizowano specjalny pokaz filmu „Człowiek z żelaza”. Po projekcji prezydent USA miał podobno łzy w oczach.

W tym miejscu warto pokusić się o małą dygresję – mało kto wie, że pomysł na wyrażenie solidarności z Polakami poprzez zapalenie świeczki podsunął prezydentowi Reaganowi Romuald Spasowski, były ambasador PRL w USA, który 19 grudnia 1981 r., w proteście przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego, uciekł z komunistycznej służby i poprosił o azyl polityczny w USA. Udzielono mu go po osobistej zgodzie Reagana. W trakcie prezydentury byłego gubernatora Kalifornii zawiązała się pomiędzy nimi bliska więź, spotykali się później kilkakrotnie, także korespondowali. Ich żony, Nancy Reagan i Wanda Spasowska, nadal, mimo znacznego wieku, utrzymują ze sobą aktywny kontakt.

Tak wielkiego przyjaciela „Solidarności” nie mogło zabraknąć w Gdańsku. Ronald Reagan przyjechał do Polski już po przejściu na emeryturę, 15 września 1990 r. Zwiedził Stocznię Gdańską i złożył kwiaty pod pomnikiem Poległych Stoczniowców. Te miejsca odwiedziły później dziesiątki światowych przywódców przyjeżdżających do naszego kraju, ale chyba żaden z nich nie miał dla swojej obecności w Gdańsku tak znaczącej legitymacji. Szkoda, że miasto „Solidarności” nie pamięta o jednym z największych realizatorów jej idei. Obecnie w grodzie nad Motławą Ronald Reagan ma jedynie park swojego imienia. Niedawno powstała inicjatywa postawienia prezydentowi USA pomnika w tym miejscu. Według pierwotnego projektu miał on przedstawiać Ronalda Reagana podczas spaceru z Janem Pawłem II. Nie spotkało się to jednak z przychylnym przyjęciem władz Gdańska. Być może dla tego wielkiego prezydenta USA i równie wielkiego przyjaciela Polski znajdzie się jednak jakaś godna aleja, np. w mającym powstać na terenach postoczniowych Młodym Mieście?