Polonia i Emigracja

 

W pierwszych latach po wojnie dominowały trzy orientacje. Pierwszą - tak zwaną realistyczną - uosabiał Mikołajczyk. Jej zwolennicy twierdzili, iż idea legalizmu i pozostania na wygnaniu zbankrutowała, trzeba aktywnie włączyć się w życie polityczne i społeczne kraju, próbując w ten sposób powstrzymać proces sowietyzacji Polski. Drugą - tak zwaną legalistyczną - tworzyli "niezłomni" wraz ze wszystkimi instytucjami "państwa na wygnaniu" (prezydent, rząd, wojsko). Liczyli oni na globalny konflikt między Wolnym Światem a Związkiem Sowieckim. I wreszcie orientacja "zdroworozsądkowa", którą praktycznie reprezentowało środowisko "Kultury" paryskiej. Pozostając na wygnaniu, Jerzy Giedroyc i Juliusz Mieroszewski porzucili legalizm. Sądzili, że ciężar walki o niepodległość spoczywać będzie nie na "polskim Londynie", a wyłącznie na Polakach w kraju. Rolę emigracji postrzegali przede wszystkim przez pryzmat pomocy krajowi. W Stanach Zjednoczonych sytuacja wyglądała inaczej. Od 1944 r. działał tu Kongres Polonii Amerykańskiej, który przynajmniej w pierwszym okresie opowiadał się za współpracą z rządem RP na uchodźstwie, lecz po umowie Rozmarek-Mikołajczyk z 1947 r. ograniczył swe kontakty z Londynem. Prezes KPA Karol Rozmarek w dalszym ciągu nie uznawał jednak władz warszawskich i opowiadał się za wyzwoleniem kraju spod komunizmu. W pełni "londyńską" emigrację na terenie Stanów tworzyły natomiast agendy rządu na uchodźstwie, środowisko nowojorskiego Instytutu Józefa Piłsudskiego i Stowarzyszenia Polskich Kombatantów. Stały one na gruncie legalizmu, protestując zdecydowanie przeciw wszelkim próbom pozyskania Polonii amerykańskiej przez komunistów.

Już podczas wojny, głównie na Wschodnim Wybrzeżu USA, dali o sobie znać późniejsi "inżynierowie dusz" - Aleksander Hertz, Oskar Lange, Bolesław Gebert, Stefan Arski czy Julian Tuwim. Za oceanem ukrywali się pod szyldem "postępowej części Polonii" i obrońców polityki Sikorskiego. Od końca 1941 r. w ostrych słowach atakowali "sanację" i otwarcie opowiadali się za bliską współpracą ze Związkiem Sowieckim. Jako pierwsi agitowali także za rewizją granicy ryskiej i uznaniem linii Curzona. Po wojnie natomiast zachęcali do powrotu do kraju i "zasiedlania ziem odzyskanych". Nieprzypadkowo pierwszym ambasadorem Polski Ludowej w USA został właśnie Lange. Komunistom chodziło o pokazanie, że emigracja i Polonia amerykańska to nie tylko "reakcjoniści" i "sanatorzy", ale też "ludzie postępu" przyjaźnie nastawieni do Związku Sowieckiego. Specjalną rolę miały tu odegrać tak znane i cieszące się autorytetem postaci jak poeta Julian Tuwim, legenda powstania w getcie warszawskim Jan Galewicz, aktor i malarz Tadeusz Kantor czy nawet Czesław Miłosz, który pełnił po wojnie funkcję attaché kulturalnego w Waszyngtonie. Wszyscy oni zgodnie agitowali za "nową Polską" i namawiali do powrotu. W walce o wpływy w środowisku polonijnym w Stanach sięgano nawet po straszak antysemityzmu. Lange i Galewicz w 1946 r. próbowali pozyskać do współpracy przyznających się do polskości, lecz nie działających w KPA Żydów. Straszono ich antysemityzmem kierownictwa Kongresu i przybywających do USA zdemobilizowanych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, których obwiniano nawet o pogrom kielecki. W lipcu 1946 r. manipulowanie stosunkami polsko-żydowskimi spotkało się ze zdecydowaną reakcją nowojorskiego środowiska polskich intelektualistów pochodzenia żydowskiego (między innymi Jana Lechonia, Henryka Aschkenazego i Kazimierza Wierzyńskiego).

Przełom w polityce PRL wobec emigracji i Polonii nastąpił w 1955 r. Wtedy uznano, że nie można w nieskończoność potępiać wszystkich Polaków żyjących w świecie zachodnim i zakładać, iż są oni wrogami Polski Ludowej. Postanowiono więc w większym stopniu wpłynąć na pogłębianie różnic wewnątrz środowisk emigracyjnych i polonijnych. Aby skłonić Polaków do współpracy z PRL, umiejętnie wykorzystywano przeróżne sentymenty - tęsknotę za krajem, za bliskimi, chęć odwiedzenia grobów itd. Inicjatorem tej zmiany był Komitet ds. Bezpieczeństwa Publicznego, który w 1955 r. powołał Towarzystwo Łączności z Wychodźstwem "Polonia" (od 1959 r. Towarzystwo Łączności z Polonią Zagraniczną "Polonia"). Idea utworzenia Towarzystwa najprawdopodobniej narodziła się w Moskwie, gdyż pojawia się ona po raz pierwszy w dyskusji partyjnej w marcu 1955 r., zaraz po powrocie z Moskwy delegacji Komitetu ds. Bezpieczeństwa (między innymi odpowiedzialnych za sprawy emigracji Jana Ptasińskiego i Antoniego Alstera). Przez cały okres PRL formalną kontrolę nad Towarzystwem sprawował Wydział Zagraniczny KC PZPR. Wśród wyznaczonych przez KBP celów Towarzystwa "Polonia" było między innymi pogłębianie sprzeczności w reakcyjnych ośrodkach emigracyjnych, kompromitowanie przywódców, udzielanie poparcia i pomocy grupom, które są zainteresowane współpracą z krajem lub chcą do niego wrócić. Wspieranie Polonii przybierało czasem dość groteskowe formy. W 1955 r. Wydział Zagraniczny KC PZPR zaproponował wysyłanie Polakom w USA paczek żywnościowych. Ustalono nawet specjalną normę. Na paczkę składać się miały: jedna sucha kiełbasa, suszone grzyby, jedna czekolada ze specjalnym opakowaniem (najlepiej z widokiem Warszawy), dwie paczki papierosów (Belweder" i "Wawel").

Musimy jednak pamiętać, że za tymi działaniami charytatywnymi stały często służby specjalne PRL. Powrócę w tym miejscu do lat siedemdziesiątych. Otóż niedługo po dojściu do władzy Edwarda Gierka przyjęto nowy plan pracy z Polonią opracowany pod kierownictwem Wincentego Kraśki. Plan zakładał między innymi pozyskanie do współpracy z PRL polonijnych biznesmenów, naukowców i duchownych. Współpraca miała polegać na wymianie myśli naukowej, organizowaniu pomocy charytatywnej, a nawet tworzeniu podstaw inwestowania w kraju. W dziedzinie naukowej szczególna rola przypadła Komitetowi Badania Polonii przy PAN oraz Instytutowi Polonijnemu na Uniwersytecie Jagiellońskim, które przy współpracy z Towarzystwem "Polonia" i nowojorską Fundacją Kościuszkowską wspólnie decydowały o wymianie stypendialnej pomiędzy PRL a Stanami Zjednoczonymi. Jeśli zaś chodzi o przyciąganie do PRL polonijnego kapitału, to postać Piszka jest tu dobrym przykładem. We współpracy ze Zjednoczeniem Gospodarki Rybnej chciał wybudować zakład przetwórstwa ryb. Trzeba przyznać, że władze PRL doceniły go w wyjątkowy sposób. W 1976 r. na wniosek Towarzystwa "Polonia" i odpowiednich czynników partyjnych MON zorganizowało mu specjalną strefę powietrzną, umożliwiającą przelot prywatnym samolotem. W trzydziestą rocznicę istnienia PRL Gierek odznaczył go odznaką "Zasłużony dla Kultury Polskiej", a Uniwersytet Jagielloński uhonorował tytułem doktora honoris causa. W tej sprawie nie chodziło tylko o inwestycje w kraju. Za pieniądze Piszka w 1972 r. sfinansowano książkę Poland, której wydawcą było polskie seminarium duchowne z Orchard Lake. Proszę sobie wyobrazić, że na okładce wydanej w USA i propagowanej wśród Polonii książki widnieje między innymi fotografia z obchodów rocznicy Manifestu Lipcowego PKWN! Publikacja ta dała początek wielkiej ofensywie PRL w środowisku polonijnym w Stanach Zjednoczonych. Odpowiednią rolę odgrywały przedstawicielstwa "Orbisu", PKO i LOT-u, których zadaniem miała być zmiana nastawienia polonusów do PRL.

* * *

Czesc wypowiedzi Slawomira Cenckiewicza o Emigracji i Polonii.