Madera gościnna od XV wieku
by Jan Forowicz

 

Portugalska wyspa Madera, położona na Atlantyku 1300 km na południowy zachód od Lizbony, gdzieś na szerokości geograficznej Maroka, obfituje w polskie akcenty. W mieście  Funchal, stolicy autonomii maderyjskiej, pobyt Józefa Piłsudskiego upamiętnia tablica marmurowa, popiersie  i nazwa jednego z rond[1] komunikacyjnych. W kilku miastach Madery są pomniki i ulice Jana Pawła II.

Pomnik Jana Pawła II przed wejściem do katedry w Funchal, stolicy Madery.

 

Mieszkańcy osady  Madalena do Mar  z pokolenia na pokolenie  przekazują  legendę o  miejscu pobytu i pochówku polskiego króla Władysława III Warneńczyka[2] Rozwojem teatru w Funchal całkiem niedawno kierował  Polak Leopold  Kielanowski[3].

 Dwa pomniki

W centrum Funchal wrażenie robi bliskość pomników dwóch największych osobistości z kraju nad Wisłą. Monumentalna postać Jana Pawła II spogląda na wchodzących do katedry i na wszystkich przemierzających główny deptak miasta. Jakieś sto metrów dalej, na ulicy prowadzącej w stronę nadmorskiego bulwaru stoi postument z popiersiem Marszałka. Ulica nie jest długa, przepoławia centrum Funchal w kierunku prostopadłym do nabrzeża. Można na niej znaleźć jeszcze jeden postument podobny do popiersia Pilsudskiego,  uhonorowany tak został gen.Robert Baden Powell, twórca skautingu. Przewija się tędy wielu turystów, ich liczbę ocenia się na przynajmniej 2 miliony rocznie.

Postument Marszałka Józefa Piłsudskiego

 

Ale są  polskie akcenty poza stolicą. Na przykład w ciasnym jak wszystko na Maderze miasteczku Canisu, położonym na  wzgórzu, kilkanaście kilometrów na wschód od Funchal, przy kościele i głównym placu biegnie ulica Jana Pawła II.

Bezpieczne miejsce

Od stuleci Madera przyciągała znanych ludzi. Znajdowały tu azyl koronowane głowy z ostatnim cesarzem Austrii Karolem, z rodu Habsburgów na czele.  Przyjeżdżał premier Churchil, który specjalnie polubił osadę rybacką Camara de Lobos. Jak mówią – chętnie zasiadał na wyniosłym tarasie restauracji by malować akwarele spoglądając na zatoczkę, port i stłoczone jeden nad drugim domki. Był tu  Hemingway, którego zaciekawiły oferowane turystom ślizgi wzdłuż stromych uliczek. Dawniej taksówkami osobowymi i bagażowymi były sanie zaprzężone w woły. Zwierzęta ciągnęły te komiczne pojazdy po jezdniach brukowanych śliskimi kamykami. 

Tabliczka na postumencie Marszałka

 

Dzisiaj Maderyjczycy na toboganach, czyli tych saniach z drewnianymi płozami, wożą turystów. Żądnych wrażeń sadowią w siedziskach wiklinowych. Rolę silnika napędowego zamiast wołów spełnia grawitacja.

Może najważniejszym z gości minionych wieków był Krzysztof Kolumb, który na archipelagu maderyjskim znalazł żonę i doczekał syna. Wspomnienie obecności Kolumba na tyle zaabsorbowało uwagę Marszałka Piłsudskiego, że płynąc przez archipelag poprosił marynarzy aby pokazali jego dom i przyglądał się mu z morza.

Marszałek miał jakąś szczególną atencję dla wielkiej wody i  ujawnianych przez nią dramatów ludzi morza. Biografowie zauważyli, że ostatnią powieścią, którą czytał był „Lord Jim” J.Conrada Korzeniowskiego.

Rezydencja skromna, ale godna

Józef Piłsudski przebywał na Maderze od 21 grudnia 1930 do 22 marca 1931. Mieszkał w rezydencji Quinta   Bettencourt.  Wtedy były to tereny przedmiejskie, na zachód od centrum Funchal. Posiadłość rozciąga się na pochyłości, kilkaset metrów od brzegu oceanu. Z niej, ponad osiedlami Virtudes otwierał się, jak w amfiteatrze, widok w bezkres, gdzieś aż w stronę Brazylii. Teraz perspektywę nieco psuje gęsta zabudowa. Niedaleko powstał niedawno kompleks szpitalny. Ciągle się coś buduje.

Pod adres Caminho do Pilar 20 niełatwo samemu trafić[4].Trzeba dojść kierując się w dół z przystanku autobusów linii 9, 16A lub 43 ulokowanego na przecięciu Caminho do Pilar i Rua Levada do Cavalo, z dobrze widoczną stacją benzynową Shell. Od ulicy rezydencję izoluje dość wysoki, różowo tynkowany mur; dopiero na jego dolnym krańcu widnieje mosiężna tabliczka „Quinta Bettencort”. Pod skarpą placyk z maszynami budowlanymi. Nieco poniżej - przystanek autobusów w kierunku powrotnym do centrum.

Dwadzieścia lat temu rezydencja przeszła w ręce innych właścicieli, z zawodu inżynierów,  osób niezwykle kulturalnych i życzliwych polskiemu turyście. Ale nie prowadzą tu żadnego obiektu turystycznego. Żyją sobie sielsko.  Dom jest okazały, zadbany. Na południowej ścianie zewnętrznej tablica upamiętniająca Marszałka.

 

 

 

Napisy w polskim i portugalskim: „Marszałek Józef Piłsudski mieszkał w tym domu  XII 1930 – III 1931 / w hołdzie pierwszemu Marszałkowi Polski rodacy”, i na samym dole cyframi rzymskimi 1931-1992. Są dwie tablice; ta nowa z 1992 i widoczna od ulicy ale dużo skromniejsza, metalowa z 1934 roku. Właścicielka podkreśla, że jej ojciec kupując posiadłość nie wiedział, kogo gościła. Ale  szanuje pamiątki. Stara  się zachować pamięć i stare sprzęty. Pokazuje dwa wielkie rozłożyste drzewa, pod którymi Piłsudski siadywał i stawiał pasjansa od czasu do czasu rzucając okiem na ocean. Marszalek twierdził, że „pasjans daje mechaniczne odetchnięcie mózgowi, umęczonemu ciągłym wahaniem i ciągłą niepewnością co do tego czy innego postanowienia”.

Na Maderze Piłsudski nie tylko wypoczywał i leczył się. Pisał tu swoje ostatnie większe publikacje np. „Poprawki Historyczne” , które drukiem ukazały się kilka miesięcy po powrocie autora do Polski, w maju 1931.

Archiwalna fotografia z początku 1931 roku ukazuje J.Piłsudskiego na terenie Quinta Bettencourt. Marszałek zwrócony ku wybrzeżu oceanu, może kroczy właśnie ku stolikowi pod drzewem, aby stawiać pasjansa?

 

Rozłożyste drzewa miały użyczać mu cienia, ale  na atlantyckiej wyspie nie jest gorąco, zwłaszcza w pierwszym kwartale roku. Więc bardziej prawdopodobne, że niczym wielki parasol chroniły go przed typowymi dla tutejszego klimatu nagłymi deszczami, krótkotrwałymi, ale w wichurze potrafiącymi padać w najdziwniejszych kierunkach, czasem prawie poziomo.

Jest ciekawostka, zagadka, może nawet sensacyjka, która wiąże się z pobytem Marszałka na Maderze. Przypisywany mu jest drobny romans z towarzyszącą lekarką. Była[5] panną, osobą „o silnym charakterze, dużej odwadze cywilnej w wypowiadaniu swoich myśli i o naturalnym, młodzieńczym poczuciu humoru”. Dręczony chorobami Marszałek chyba o żadnych amorach nie myślał. Z Madery lekarka wróciła do kraju wcześniej niż Piłsudski. Kilka miesięcy później popełniła samobójstwo, a przyczyn tego kroku podjętego przez pełną życia kobietę nie wyjaśniono. Piłsudski był obecny na mszy pogrzebowej w Warszawie.

Podczas zwiedzania Muzeum Fotografii Vicentes w Funchal, wspomnieliśmy tę historię gdy pracownice pokazywały któreś z zachowanych tam zdjęć zbiorowych. A na fotografii upamiętniającej wycieczkę łodzią po zatoce, jedną z osób uwidocznionych, oprócz Marszałka i generała portugalskiego, jest właśnie owa świetnie prezentująca się młoda dama w białym płaszczu i takimż kapelusiku z ciemnym otokiem. Panie  kustoszki bardzo się wzruszyły.

Telegramy na Maderę

W trakcie pobytu na Maderze przypadły imieniny Józefa. Wspomina się, że z tej okazji Piłsudski dostał z polski masę listów i  telegramów. Poczta wiozła je z centrum miasta do Quinta Bettencourt specjalnie wynajętą ciężarówką. Właścicielka rezydencji mówi o Marszałku z ciepłem w głosie. Coś z uroku Polaka przeszło chyba na nią.

Dyplomaci i wojskowi zagraniczni, także portugalscy, po spotkaniach z Naczelnikiem Państwa wyznawali, że wracają urzeczeni nie potęgą, nie rozumem, ale wielkością. Maria Dąbrowska w 1916 r. napisała: pełen czaru w sposobie bycia, imponującego piękna ze swą „głową kamienną i niezwykłą”. Ta piękna postać w rzeźbiarskim wyobrażeniu patrzy teraz na Maderyjczyków i obcych przybyszy tłumnie odwiedzających centrum Funchal. Do postumentu ozdabiającego deptak przytwierdzona została tabliczka z wyrazami: Marszałek Polski. Naczelnik Państwa. Przebywał na Maderze od grudnia 1930 do marca 1931. Napis w języku polskim i portugalskim. Przyimek „na” w obu językach brzmi tak samo Ale większość przechodniów nie ma pojęcia ,kogo tu uwieczniono.  Miejscowej ludności mało mówi nazwa Polska. Zagadnięty o to kelner w restauracji na ulicy Króla Carlosa I powiada: aha już wiem,  Polska to kraj, o który nasza reprezentacja piłkarska stale potyka się w różnych eliminacjach.

Po powrocie z Madery[6] od wiosny 1931 roku Naczelnik Państwa wycofał się z życia publicznego. W kwietniu 1931 r. oświadczył prezydentowi Mościckiemu, że nie można na niego liczyć, nie miał już sił, by co dzień pracować. Zajmował się jeszcze tylko wojskiem i sprawami zagranicznymi. Często zapadał na przeziębienia, grypy, bronchit. Jego system odpornościowy słabo radzący sobie z infekcjami nie był w stanie zwyciężyć choroby nowotworowej. Madera była ostatnim miejscem urlopu przed wiecznym odpoczynkiem.  Marszałek przeżył na niej ciekawe trzy miesiące. Ale nie pałał zachwytem do całego tego przedsięwzięcia. Gdy wrócił, stwierdził, że Madera wypada blado przy jego ukochanych Druskiennikach (obecnie leżą na terytorium   państwa litewskiego). Tradycyjnie, przez lata brał tam kąpiele. Madery nie stawiał też nad Jastrzębią  Górę czy Zakopane , gdzie też chętnie bywał.

Elity II Rzeczypospolitej słusznie uznawały spędzanie wakacji w kraju za patriotyczną i obywatelską powinność. Ale my odwiedzamy odległą Maderę, aby choć trochę zanurzyć się w nieznany nad Wisłą subtropik. Przy okazji dowiadujemy się, na ile sympatycznych powiązań polsko-portugalsko-maderyjskich można tam trafić.  

 Jan Forowicz

 

[1]  rondo – po portugalsku „rotunda” mieści się nieco poza miejscem zamieszkania w Quinta Bettencourt, u zbiegu dróg Caminho do Pilar z Caminho do Esmeraldo. Napis na kamieniu brzmi:”Józef Piłsudski, Marechal de Polonia Chefe de Estado”. Całą zasługę upamiętnienia wielkiego Polaka przypisać należy naszej Ambasadzie w Lizbonie i władzom lokalnym.  

[2]   wykształceni Maderczycy mówią o polskim królu Władysławie III Warneńczyku, który nie zginął w bitwie z Turkami lecz uszedł szczęśliwie, potem na statku portugalskim przybył i na wyspie dożył swego końca. Legenda o polskim królu zwanym "Henryk Niemiec" jest dość żywa. Oczywiście - w odpowiednim wymiarze. Świadectw materialnych właściwie nie ma. Jest obraz olejny w Muzeum Sztuki Sakralnej w Funchal. Domniemany król Władysław III stoi w większej grupie portretowanych; podobno miał na Maderze syna. W Getyndze zachował się list z 1472 r. Mikołaja Florisa napisany z Lizbony do wielkiego mistrza krzyżackiego w Królewcu. Informował o pobycie naszego króla na wyspach portugalskich. Podobno prawdę o Warneńczyku znali franciszkanie z Madery, namawiali go do ujawnienia tożsamości  i powrotu do Polski. W dziesięć lat po bitwie pod Warną, które mógł spędzić na pokucie w Ziemi Świętej, Władysław  miał się pojawić na dworze dumnych władców Portugalii. W 1452 roku król Portugalii osobie uważanej za Warneńczyka nadaje ziemię na Maderze. Kolonizowana wyspa potrzebowała osadników o szlachetnych manierach i wielkiej wiedzy. Warneńczyk zakłada osadę a w  jej nazwie czci imię Madonny Morskiej. Przewodnik, pan Hermes, inżynier wykształcony na Politechnice Poznańskiej – ukończył ją w 1985 roku, Maderyjczyk z pochodzenia, pokazuje miejsce przy brzegu, gdzie król miał utonąć podczas krótkiego rejsu na spotkanie z królewskim plenipotentem Zarco, jakieś 15 km na zachód od stolicy. Katastrofa była skutkiem trafienia jego łodzi oderwanym głazem skalnym. Polski król mógł mieć wtedy 40 – 45 lat. Pisze się, że szczątki Warneńczyka spoczywają w krypcie kościoła w Madalena do Mar.  

[3]  Legendę tę zgłębiało wielu i to od dawna. Wikipedia podaje takich autorów jak Gomes, Nacimento, Homen i Kielanowski. Przy okazji wspomnianego pobytu zawodowego w Funchal L.Kielanowski zainteresował się i napisał książkę "Odyseja Władysława Warneńczyka", Londyn 1991. Inną książkę pt. "Ostatni krzyżowiec Europy. Oddychający sarkofag Warneńczyka" opublikował też w 1995 roku Z. Święch.

[4]  z ewentualnym wstępem na teren Quinta Bettencourt może być problem. Łatwo zrozumieć dlaczego brama szczelnie zamknięta.  Właściciele kupili rezydencję 20 lat temu, aby tu prowadzić normalne życie rodzinne. To  mili i kulturalni ludzie, ale niekoniecznie zachwyceni odwiedzinami ich posesji..Więc turysta, choćby największy zwolennik polskiego Marszałka, nie powinien ich niepokoić.

 [5]  tak ją określił w swoich wspomnieniach płk pilot Marian Romeyko

[6]  podróż Marszałka na Maderę opisał we wspomnieniach towarzyszący mu wówczas kpt. Mieczysław Lepecki. J.Piłsudski najpierw salonką dojechał do Lizbony, gdzie go z honorami podejmowano, następnie dotarł do Funchal  statkiem pasażerskim (chyba był to parowiec „Angola”). Wracał do Gdyni kontrtorpedowcem "Wicher”.